RELACJE

Amory po 40-stce

Niedojrzała miłość mówi „kocham cię, ponieważ cię potrzebuję”. A dojrzała „potrzebuję cię, bo cię kocham”. I mimo że to właśnie ta druga ma szansę głęboko uszczęśliwić, jest rzadsza.


mierzejewska.eu

Można spotkać ich w miejskim parku. Zawsze zagadani na ławce. Trzymają się za ręce, uśmiechnięci, z błyskiem w oku. Beata Jarmułowicz ma 48 lat, dorosłe dzieci. Mąż? W dwutysięcznym wyszedł po papierosy, więc ona nie musi już nikomu gotować. Ani prać. Rozwinęła skrzydła. Intelektualne, towarzyskie. On – przeciętnej urody, elegancko ubrany. W małżeństwie wytrzymał trzy lata. Sparzył się. W związki wchodził na krótsze dystanse. Nieufnie. Wyjechał na placówkę, zarobił, postawił dom. Po pięćdziesiątce zakochał się. Nie w długonogiej studentce, ale w Beacie. Tych dwoje wie dobrze, jak smakuje dojrzała miłość. I szczęście. Ale nie wie tego 46-letnia Justyna Lach. Ładna, zgrabna. Do parku przychodzi z wnukami. Odkąd została babcią 6 lat temu, świata poza nimi nie widzi. A nawet gdyby chciała zobaczyć to „czy wdowie wypada?” Wchodziła kiedyś na portale randkowe 40+ i oglądała kandydatów. Gdy w domu przy bitkach bąknęła, że może ułoży sobie życie, córce wypadł widelec z dłoni. Była zniesmaczona. Justyna dała spokój.

Nie brakuje współcześnie dojrzałych kobiet podobnych do Beaty – śmiało wchodzących w związki. Inne żyją, jak Justyna. Nieliczne. Choć ćwierć wieku temu była ich większość. Obyczajowa zmiana?…

 

…Ba! Rewolucja

 W nadziei na prawdziwą miłość, według CBOS rozchodzi się dziś koło czterdziestki co trzecia para. A 30 lat temu rzadko która. W Internecie mnożą się przeznaczone specjalnie dla dojrzałych portale randkowe, jak SympatiaPlus czy WeDwoje. Także dla poszukujących przelotnej znajomości, którzy wolą wieść wygodne życie singla. A i dla tych, co dopiero w średnim wieku dojrzewają do stałej relacji. W pojedynkę żyje dziś 26 proc. Polaków przed czterdziestką! Co potem? Wybierają różne opcje. Nawiązują erotyczne znajomości, wchodzą w stałe związki lub zawierają małżeństwa. To wszystko sprawia, że rynek randkowo-matrymonialny 40 i 50+ kwitnie dziś, jak nigdy.

– Poszukująca czy zakochana osoba z wypiekami na twarzy i półwieczną metryką w kieszeni to dziś norma – twierdzi psycholog Monika Osakiewicz z przychodni SELF Przyjazne Terapie w Poznaniu. – Od czasów programu TV „Rolnik szuka żony” randkowanie w słusznym wieku zostało nawet upublicznione. Amory dojrzałych nikogo już nie dystansują.

A jeszcze niespełna 15 lat temu amerykańska dr ekonomii Sylwia Ann Hewlett w książce „Myth that having it all” napisała: „prawdopodobieństwo, że kobieta po czterdziestce znajdzie partnera na życie jest takie, jak to, że zginie w zamachu terrorystycznym”. Przepowiadała, że pustka i samotność będą karą dla kobiet za ich emancypację. Dodatkowo szwajcarski socjolog Hans Hoffmann wieszczył, że czterdziestolatki Europy Środkowej, włączając polską, obarczeni będą w XXI w. skutkami ustrojowej transformacji. Wypaleniem, nałogami, niezdolnością do tworzenia więzi. Ale rzeczywistość okazała się inna.

„Wielkimi krokami zmierzaliśmy w kierunku społeczeństwa singli, żyjących w odartym z ludzkich uczuć imperium wolności, a tu… zaskoczenie. Miłość wygrała” pisze Hoffman. Pokolenie 40-letnich Europejczyków zaczęło się bowiem zachwycać codziennością. Potwierdzają to także polskie sondaże. Nasz satysfakcja z życia skacze w górę tuż po przekroczeniu jego półmetka.

 

Skąd czar w dojrzałym związku?

Francuska aktorka Jeanne Moreau żartowała w wywiadach, że starość nie chroni przed miłością. Za to miłość potrafi ochronić przed starością. O tej ostatniej nie możemy dziś mówić w przypadku czterdziestolatki. Jednak gdy Moreau była w takim wieku uważano go za stateczny. W dobrym tonie było przyjmować role babć, mentorów, osób wspierających innych, poświęcających się idei. Dziś niekoniecznie stawiamy je na pierwszym miejscu.

Ewa Blandowska, menadżer artystów, ma 52 lata. Nigdy jeszcze spotykanie z mężczyznami nie sprawiało tyle frajdy: – Dawniej szukałam ojca dla dzieci, bo zegar biologiczny tykał. I to było kryterium nerwowych wyborów – opowiada. – Czy zapewni bezpieczeństwo, zarobi na gniazdo, poświęci czas dzieciom. Dziś mnie to nie obchodzi. Cenię w mężczyznach nutę szaleństwa, szerokie horyzonty, poczucie humoru, gust.

– W pewnym wieku perspektywa radykalnie się zmienia i randkujesz wyłącznie dla przyjemności. Bez obciążeń. Nie ścigasz się z czasem, nie gonią cię społeczne powinności. Jesteś na tyle dojrzała, by wiedzieć, gdzie znajdywać szczęście – mówi 43-letnia Klaudia Janiak, specjalistka ds. logistyki. – Czterdziestolatki mają grubsza skórę, trudniej zrastają się w jedno z ukochaną osobą, dzięki czemu łatwiej im respektować jej granice. A uszanowanie suwerenności to warunek dobrego pożycia.

Psycholog wspomagania rozwoju Przemysław Staroń z Uniwersytetu SWPS w Sopocie potwierdza, że dopiero po czterdziestce mamy szansę stworzyć dojrzały związek. Uczonych utwierdziło w tym odkrycie fenomenu mądrości: – Tkwiliśmy w przekonaniu, że umysł rozwija się do pewnego wieku. Potem funkcjonujemy na podobnym poziomie, by koło pięćdziesiątki zacząć tracić sprawność intelektu – mówi. – Współczesne badania wywróciły ten pogląd do góry nogami. Bo umysł rozwija się nieprzerwanie do późnej starościgo fazami zacierają się. Nie potrafimy ich rozpoznawać. Z drugiej strony, wchodzenie w kolejne etapy życia jest nieuchronne.

– Współcześnie można być młodym mając sześćdziesiątkę, a i starym po trzydziestce. Przynależność do grupy matek, randkujących podlotków czy statecznych mentorów nie zależy już od metryki. Dawniej społeczeństwo poddawało się kulturze, ale straciła ona moc porządkującą koleje losu. Jesteśmy zagubieni – twierdzi prof. Bańka. – Chcemy czasem przymknąć oko na prawa psychicznego rozwoju, jednak zawsze przyjdzie czas, w którym beztroskę wyprze odpowiedzialność. Czas, w którym opieka nad potomstwem czy poszukiwanie możliwości wyrażenia siebie wezmą górę nad pragnieniem spełnienia w miłości. I pojawi się moment, w którym szczęście odnajdziemy, odsuwając się od nurtu życia. W miejsce, którym rządzi refleksja, zaduma, obserwacja rzeczywistości i zachwyt nad nią. Inne wino wtedy smakuje, inne auta wpadają w oko. Oczywiście można być pełnym wigoru, skończywszy 45 lat i inwestować go w sferę miłosnych wrażeń. Ale po co?

Socjolog węgierskiego pochodzenia Frank Furedi nazwał współczesność cywilizcją infantylizmu, w której przez większość życia zaspokajamy własne ego.

– I zamiast po osiągnięciu wieku średniego poczuć harmonię, popadamy w rozpacz – wyjaśnia profesor. – Naszymi pragnieniami często kieruje bowiem desperacja. A dojrzała miłość rządzi się całkiem innymi prawami.

Jakimi? Zakochana Klaudia uważa, że w pewnym wieku piękno nosimy już tylko w sobie. Ale ma szanse się uzewnętrznić, gdy poruszy je w nas miłość: – Dlatego jesteśmy do niej stworzeni. W każdym wieku i na wszelkich zasadach – twierdzi. W obronie związków 40+ staje też Ewa: – Relacje to rozwój, do którego mamy wieczne prawo.

Nawet sam słynny psycholog prof. David Buss stwierdził: „Po latach badań nad ewolucją miłości, która ma przedłużyć gatunek, przyznaję. Zdarza się w każdym wieku. I ilu teorii byśmy o niej nie snuli, wymyka się wszelkim regułom”.

 

Artykuł ukazał się w miesięczniku „Zwierciadło”