Nasz dom murem podzielony
Głoszenie umiarkowanych poglądów stało się niepopularne, a konstruktywna dyskusja przynosząca rozwiązania to rzadkość. Jakiego tematu dziś nie dotknęlibyśmy, natykamy się na dwie przeciwne optyki zwaśnionych stron. Między nimi zaś przepaść. My i Oni. Psychologowie wyjaśniają mechanizmy tego zjawiska.
Szczepić czy nie szczepić? Przyjąć uchodźców czy odesłać do domu? Chemioterapia zabija czy ratuje życie? Wpuszczać dzieci do restauracji? Używać pasty z fluorem? Dać klapsa? Podkładać bomby pod elektryczne hulajnogi czy może na nich jeździć? Na kogo głosować? Szansa na stonowaną odpowiedź na dylemat medyczny czy polityczny, religijny lub seksualny nie jest dziś zbyt duża. Choć chętnych do zabrania głosu nie brak. Zażarte spory, jakie prowadzimy na żywo, w mediach i sieci od kilku lat ożywiają publiczną debatę. Wzbudzają zainteresowanie, przykuwają uwagę i stymulują zaangażowanie w to, co wspólne. Może więc atmosfera konfliktu nie taka zła skoro zabija obojętność? Nie do końca. Bo jak pisał Arystoteles, „Dążenie zbyt forsowne do jedności niszczy wspólnotę, ale i nadmierne uskrajnienie postaw to dla niej destrukcja”. Może więc warto porozmawiać. Rozważyć „za”, rozważyć „przeciw”. Wypracować rozwiązanie, z którym wszystkim byłoby po drodze.
„Pojednanie w obecnych czasach to scenariusz trudny do zrealizowania” uważa amerykański psycholog prof. Jamil Zaki, dyrektor Laboratorium Neurokognitywistyki Społecznej na Uniwersytecie Sanforda. „O konsensus czy kompromis najtrudniej warunkach silnych podziałów i spirali agresji. A z tymi zjawiskami mamy do czynienia w Ameryce i w Europie” diagnozuje w nowo wydanej książce „The War for Kindness: Building Empathy in a Fractured World” („Wojna o życzliwość: Budowanie empatii w podzielonym świecie”). Jego zdaniem społeczeństwa świata zachodniego tkwią…
w pułapce polaryzacji grupowej.
Geneza tego terminu sięga 1961 roku, kiedy to amerykański student Massachusetts Institute of Technology, aktualnie profesor zarządzania Uniwersytetu Fordham James Stoner zaobserwował w, że grupy znacznie ostrzej ryzykują niż pojedyncze osoby. Wydało mu się to całkowicie sprzeczne z intuicją. Teoretycznie bowiem „co dwie głowy to nie jedna”, więc grupa powinna wypracować bardziej wyważone rozwiązanie niż ktokolwiek w pojedynkę.
Osiem lat później zjawisko przebadał francuski uczony rumuńskiego pochodzenia prof. Serge Moscovichi. Dowiódł, że dyskusje wewnątrz grupy w poszukiwaniu konsensusu prowadzą do czegoś całkiem przeciwnego – uskrajnienia poglądów jej członków. Innymi słowy, opinia jednostki po omówieniu jej w szerszym gronie zradykalizuje się.
– Jeśli zaproponujemy na forum, by nie dawać klapsów dzieciom, początkowo opinie uczestników debaty mogą być podobne, jednak pod wpływem wymiany zdań staną się bardziej ekstremalne, aż w końcu grupa się podzieli. Na tych, którzy zażądają ustawowych kar dla bijących oraz na zwolenników klapsów, jako nieszkodliwego sposobu ustawienia dziecka – wyjaśnia psycholog społeczny dr Jarosław Kulbat z wrocławskiego oddziału SWPS Uniwersytetu Humanistycznospołecznego. – Z polaryzacją grupową będziemy też mieć do czynienia, gdy rywalizacja pomiędzy dwoma obozami okaże bardziej zaciekła niż konkurencja, która ma miejsce między jednostkami. Chętniej wtedy uczestnicy sporu zrezygnują z własnego zdania na rzecz wspólnego frontu grupy, by ta wygrała.
Jak widać, zbiorowość nie tylko modyfikuje, ale i …radykalizuje pomysły. A skutek tej tendencji okazuje się trudnym orzechem do zgryzienia. Bo im twardsze i bardziej skrajne poglądy wegan i mięsożerców, pisowców i opozycji, szczepionkowców i antyszczepionkowców, tym trudniej zburzyć barykadę i podać sobie ręce. Niezbędne wydaje się zrozumienie przyczyn naszego rozdwojenia. Jak podkreśla prof. Zaki, dla naszego dobra i dobra naszej przyszłości powinniśmy wszyscy dobrze pojąć skomplikowaną machinę polaryzacji.
Skąd te podziały?
„Lubimy wierzyć, że myślimy samodzielnie” słusznie pisze psycholożka i psychoterapeutka Nina Sobczak-Matysiak w portalu opsychologii.pl. „Że nasze sądy i decyzje są zależne jedynie od nas samych. Jesteśmy jednak istotami społecznymi, funkcjonującymi w różnych grupach, które znacząco zmieniają nasze myślenie”.
Chcielibyśmy, by o naszych postawach wobec aborcji, GMO, par jednopłciowych, leczenia energią z kosmosu, czy wycinki lasów, decydowały mądrość i unikalny ogląd sytuacji. Niestety. Nie jesteśmy samotnymi żaglami na bezkresnym morzu, funkcjonujemy w ruchliwym porcie wśród innych łodzi, gdzie obowiązują zasady pływania. Innymi słowy, za myśleniem i zachowaniem ludzi kryją się moce znacznie bardziej spektakularne od tych indywidualnych, czyli reguły systemowe.
– Ktoś, kto jest niechętny szczepieniu dzieci będzie poszukiwał informacji raczej potwierdzających posiadaną opinię niż podważających jej słuszność. W psychologii zjawisko to nazywamy dążeniem do konfirmacji hipotez, również poprzez poszukiwanie osób podobnie myślącychMoja niechęć nabierze wówczas rozmiarów – wyjaśnia dr Jarosław Kulbat. – Innym błędem myślenia, który napędza polaryzację jest konformizm informacyjny. To wychodzenie z założenia, że większość nie może się mylić, słusznie więc jest się jej podporządkować. Ludzie w większości uważają też, że ich przekonania są racjonalne i powinny być akceptowane, a także – zgodnie z psychologiczną zasadą autowaloryzacji – że są nieco lepsze niż pozostałych członków zbiorowości. Gdy jednak zwolennik ograniczenia liczby uchodźców przyjmowanych do kraju pozna w grupie bardziej ekstremalne postawy, to w efekcie tzw. błędu porównania społecznego poczuje się niewystarczająco dobry. Być może zazna pokusy, by uczynić własną opinię jeszcze bardziej radykalną i dla lepszego samopoczucia poprze wydalenie obcych z państwa.
Na tym nie koniec. O sile i sztywności poglądów decydować również może konformizm normatywny. I tak np. ekstremalne osądy na temat nie jedzących mięsa, które przyjmuję, niekoniecznie będą moje, lecz w imię akceptacji przez grupę opowiem się za nimi. Dzięki temu utrzymam pozycję w firmie, rodzinie, klubie sportowym, w kółku strzeleckim i partii politycznej jako ten chroniony i szanowany. Co więcej, jeśli raz wygłoszę na forum opinię, będę starał się jej nie zmieniać w myśl zasady „zaangażowania w działanie”. Przestrzega ona przed niekonsekwencją, która jest przez grupę tępiona jako zagrażająca. Nawet wtedy, gdy ma głęboki sens.
A co geny mają z tym wspólnego?
Troska przeciw krzywdzie. Wolność przeciw uciskowi. Sprawiedliwość przeciw oszustwu. Lojalność przeciw zdradzie. Autorytet przeciw buntowi. I świętość przeciw upodleniu. Brzmi niczym lista cnót rycerskich lub jak kto woli wyznawanych wartości życiowych. I w pewnym sensie nią jest. To sześć tzw. „kompasów moralnych”, sformułowanych w 2012 roku przez psychologa społecznego prof. Jonathana Haidta w teorii fundamentów moralnych. Opisana w książce „Prawy umysł” mówi o tym, że grupy antagonizują się nie tylko z powodu podatności jej członków na zniekształcenia w myśleniu. Również dlatego, że w swej ocenie świata i postępowaniu mogą oni odwoływać się do całkiem różnych kompasów moralnych, które… dostali w genach. Kompasy moralne to nic innego jak wykształcone w naszych mózgach wskutek ewolucji tzw. moduły poznawcze, które pozwalają rozpoznać określony wzorzec działających na nas bodźców i uruchamiają zaprogramowane zachowania adaptacyjne.
Zdaniem Haidta, reakcje te nie mają nic wspólnego z rozumowym wnioskowaniem i opierają się na intuicji. I tak np. niektórzy z nas zareagują natychmiastową obroną wobec czyjejś krzywdy albo ostro ukarzą oszustów wiedząc, że troska i sprawiedliwość są podstawą przetrwania. Inni będą konsekwentnie wierzyć, że istotniejsza jest świętość i oddanie autorytetom. Oprotestują więc brak szacunku, czystości, wezmą odwet za zdradę.
Zdaniem dr Jarosława Kulbata, grupy reprezentujące takie właśnie zestawy kompasów tworzą aktualny polski podział polityczny: – W zależności od tego, na jakich fundamentach moralnych budujemy swoją wizję świata, co innego dostrzegamy wokół, co innego staje się dla nas ważne, do innych zbiorowości lgniemy. Nie decydujemy dokońca sami – wyjaśnia.
Przyczyny sztywności polaryzacji grupowej, co utrudnia powrót do atmosfery owocnej debaty, są też przedmiotem badań neurobiologów. Do niezwykłych wniosków doszedł w 2007 roku prof. David Amodio z Uniwersytetu Nowojorskiego ukazując, że ideologia może mieć odzwierciedlenie w mózgu. Okazało się bowiem, że konserwatyści wykazują bardziej uporządkowany i stały sposób myślenia, analizowania czy wnioskowania, niż liberałowie. Zdecydowanie lepiej też radzą sobie z zadaniami, których przebieg jest znany. Liberałowie wrażliwi są za to na dwuznaczność, złożoność informacyjną i na nowości, z którymi świetnie sobie radzą. Także ich przednia część kory zakrętu obręczy – specyficzne miejsce w mózgu, związane z konfliktem – wykazuje zdecydowanie większą aktywność. Na tym jednak nie koniec.
Dr Ryota Kanai, neurokognitywista z Uniwersytetu Sussex wykazał w 2011 roku, że podczas gdy silniejszy liberalizm wiąże się ze zwiększoną przednią korą obręczy, to silniejszy konserwatyzm – z większym prawym ciałem migdałowatym, odpowiedzialnym za emocjonalność. Podczas gdy liberałowie sprawniej monitorują konflikty i niepewność, regulują swoje emocje i kontrolują poziom pobudzenia, konserwatyści zdolni są do lepszego odczytywania emocji z twarzy oraz skuteczniej przetwarzają strach. Ciekawe też, że wrażliwsi są od liberałów na wstręt i częściej go zaznają. Według Kanai, reagują na groźniejsze sytuacje bardziej agresywnie, a komunikaty odczytują najpierw przez pryzmat emocji.
– Nie da się ukryć, że osoby z większym ciałem migdałowatym wykazują również…
większą empatię
…ale też są bardziej narażone na przeżycie traumy – komentuje Andrea Kuszewski, terapeutka behawioralna i autorka słynnego za oceanem bloga „The Rogue Neuron”. Wierzy ona, że wgląd uzyskany w badaniu dr Kanai może pomóc w znalezieniu skutecznej komunikacji spolaryzowanych środowiskach politycznych różnych państw.
Płaszczyzny i klucza do złagodzenia skrajności poszukuje też prof. Jamil Zaki z Uniwersytetu Stanforda. Antidotum upatruje m.in. właśnie w empatii, której nasilenie w grupie jest odwrotnie proporcjonalne do obserwowanej tam polaryzacji. Jednak, jak pisze w swojej „Wojnie o życzliwość”, na początku XXI wieku zanotowano gwałtowne osłabienie tej cechy u ludzi. Uderzające jest, że przeciętny Amerykanin w 2009 roku okazał się mniej empatyczny niż 75% ludzi w 1979 roku. Pytany o sposób na zwiększenie empatii, Zaki zaleca zacząć od zrozumienia, że to w ogóle możliwe. A następnie rozpocząć przetestowaną naukowo codzienną 15-minutową praktykę kontemplacji, polegającą na wyobrażaniu sobie aktów naszej troski o innych. Uważa też, że empatię podnosić mogą w skali makro rządy państw i urbaniści poprzez sprytne zagospodarowanie przestrzenne. Miejsca pracy, szkoły i instytucje powinny być tak zaprojektowane, by zwiększać swobodną interakcję ludzi pochodzących z różnych środowisk. Zapracuje to na szacunek, jakim się wzajemnie obdarzymy w myśl zasady, że „im lepiej się znamy, tym mniej nienawidzimy”.
Rubikon przekroczony
…rozmawiam z psychologiem społecznym dr Jarosławem Kulbatem z wrocławskiego oddziału SWPS.
Dlaczego właśnie teraz nadeszły czasy silnych polaryzacji?
Mam wrażenie, że nowe technologie wprowadziły do debaty nową jakość?. Skrajne postawy zawsze istniały, ale były mniej widoczne. Teraz wypływają w mediach społecznościowych i dzielą nas. Nie brakuje przesłanek, że antagonizmy ideologiczne czy światopoglądowe obserwowane w Europie Zachodniej czy Stanach Zjednoczonych są celowo podsycane przez rządy niektórych krajów. Politykę stanowią dziś wszyscy. To już nie redaktor gazety. Redaktor naczelny czy administrator serwisu utracili monopol na filtrowanie informacji, równoważenie głosów w debacie czy eliminowanie ordynarnych kłamstw albo przekłamań. Opinię publiczną w coraz większym stopniu kształtują Internet, a w szczególności media społecznościowe.
Atmosfera podziałów ma szansę samoistnie zelżeć?
Byłoby to wbrew prawidłom psychologii. Nasze spory zaszły zbyt daleko, by od tak złagodniały czy zniknęły. Rubikon przekroczony. Bo już nie chodzi tylko o pojedynczy spór o aborcję, od którego zaczynaliśmy czy waśnie między psiarzami a kociarzami. Doszło do wyrazistej polaryzacji światopoglądowej. Choć Polacy są członkami jednego narodu, wielu z nas ma wrażenie, że należy do innej wspólnoty. Trwałość takiej wizji świata podszyta jest strachem.
Na gruncie psychologicznej teorii opanowania trwogi, wszyscy ludzie boją się śmierci i aby zapanować nad tym lękiem tworzymy psychologiczny bufor. Składają się na niego względnie spójny światopogląd, którego się trzymamy, a także powiązania z nim samoocena. Jeśli jest wysoka, możemy wierzyć, że po śmierci pozostaniemy we wdzięcznej pamięci tych, którzy byli świadomi naszej wartości. Z drugiej strony, śmierć nie wydaje się tak przerażająca, gdy wierzymy w życie po śmierci i wiara ta jest częścią naszego światopoglądu.
Spolaryzowaliśmy się więc na śmierć i życie…?
Spirala przemocy zrobi swoje. Może się polać krew, ale ulice raczej nią nie spłyną. Antagonizmy narosną, co może całkiem uniemożliwić pracę nad racjonalnymi, korzystnymi rozwiązaniami społecznymi. Będzie więc tak samo, tylko gorzej.
A wiedzy psychologicznej nie można zaprząc do rozwiązań?
Jedną z najlepiej zweryfikowanych empirycznie interwencji w konflikcie jest kontakt międzygrupowy opisany przez Gordona Allporta w 1954 roku. Skuteczność tej metody została potwierdzona w kilkuset badaniach naukowych. Przełamywanie wzajemnej niechęci stanowi konsekwencję bezpośredniego kontaktu członków obu skonfliktowanych grup. Skuteczny kontakt wymaga jednak spełnienia pewnych warunków. Spotkać się muszą osoby o podobnym statusie, mające wspólny cel – coś bardzo ważnego, czego nie osiągną bez kooperacji. Musi dojść do współdziałania między grupami w dążeniu do celu, a cały proces musi być popierany przez autorytety, szanowane przez obie grupy.
Innymi słowy okrągły stół. Jest dziś możliwy?
Znalezienie autorytetów, akceptowanych prze obie strony, mogłoby być problematyczne. Ale też nie można zignorować różnic w spostrzeganym statusie – strony nawzajem oskarżają się o deficyty kompetencji intelektualnych, moralnych czy brak patriotyzmu.
W takim razie co mogę osobiście zrobić, by wyjść z pułapki polaryzacji i więcej w nią nie wpaść?
Staraj się identyfikować podziały, ich genezę czy okoliczności ich eskalacji. Bądź krytyczny wobec informacji, które uzasadniają twoje poglądy, naucz się rozpoznawać fake newsy w sieci czy mediach tradycyjnych. Promuj w dyskusji dążenie do prawdy jako główny jej cel. Jeśli opowiadasz się za jakąś tezą, szukaj przykładów, które jej zaprzeczają i przyjrzyj się uzasadnieniom. Jeśli konflikt angażuje cię emocjonalnie, poszukaj reprezentanta, który na chłodno podejdzie do sprawy. Staraj się nie porównywać do innych i nie naginaj do nich swych opinii. Warto też pamiętać o efekcie rozproszenia odpowiedzialności, do którego dochodzi w grupach: ludziom łatwiej zmienić swoje poglądy, gdy mają poczucie, że negatywne konsekwencje tej zmiany poglądów nie będą odpowiadać osobiście, bo konsekwencje poniesie cała grupa.
Tekst oraz wywiad ukazały się w miesięczniku „Focus”